niedziela, 5 lipca 2015

Od Sua do Kasandry

Skoczyliśmy jednocześnie na niedźwiedzia i w mgnieniu oka leżał nie ruchomo na ziemi.
- Jesteś bardzo silna jak na waderę. - powiedziałem. Kader milczała i wyglądał na lekko zawstydzoną. Spojrzałem na niebo, słońce było już dość wysoko i przypomniał mi się Serwus. 
- Kasandra muszę już wracać. 
- Ktoś na ciebie czeka? - zapytała.
- Tak, Mój syn. znaczy adoptowany. - szybko dodałem.
- Ja też mam adoptowanego szczeniaka. - powiedziała. 
- Może przyjdziecie do nas na śniadanie? - zapytałem.

<Kasandra?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz