Skoczyliśmy jednocześnie na niedźwiedzia i w mgnieniu oka leżał nie ruchomo na ziemi.
- Jesteś bardzo silna jak na waderę. - powiedziałem. Kader milczała i wyglądał na lekko zawstydzoną. Spojrzałem na niebo, słońce było już dość wysoko i przypomniał mi się Serwus.
- Kasandra muszę już wracać.
- Ktoś na ciebie czeka? - zapytała.
- Tak, Mój syn. znaczy adoptowany. - szybko dodałem.
- Ja też mam adoptowanego szczeniaka. - powiedziała.
- Może przyjdziecie do nas na śniadanie? - zapytałem.
<Kasandra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz