Obudziłam się z rana i poszłam do mamy ona jeszcze spała chciałam aby mi pomogła zdjąć gips i posmarować skrzydło specjalną maścią ale się akurat obudziła i poprosiłam ją o to. Zdjęła mi gips i poszła po maść.Aja czekałam na nią.Nagle przyszedł Vane zaczęłam mówić aby wyszedł ale nie rozumiał więc wyrzuciłam go siłą na szczęście nie trzeba było wołać Lidii.Pokarz skrzydło-powiedziała.Już pokazuję.Wygląda mi na to że za jakieś 3 tygodnie będziesz mogła latać bo opuchlizna ci już schodzi.O!to super!dzięki:).Niema za co.Lidio?co?Wiesz Vane przyszedł tu jak poszłaś po maść dla mnie.Czy on nie rozumie że ma się do nas zbliżać?!Ale go na szczęście przepędziłam.Nic ci nie zrobił?To nie bezpieczny wilk.Na szczęście nic musiałam trochę siły użyć bo nie chciał wyjść sam.Dobrze.
3 tygodnie później...
Mamo Sprawdź mi skrzydło.Dobrze już sprawdzam.Boli cie tu?Nie.A więc możesz już latać.O!Dziękuję!Nie ma za co:).Mogę iść się przelecieć?Tak tylko będę szła za tobą jakby coś ci się stało.Dobrze choć!Już idę!Spacerowałyśmy Sekwoja poleciała trochę dalej a ja patrzyłam na nią nie zważając na drogę.Nagle wpadłam na Vane szybko spostrzegłam się że to on i od sunęłam się od niego i zaczęłam mówić:Odsuń się ode mnie i nie dotykaj mnie nie chcę cię znać!Porozmawiaj ze mną proszę wszystko ci wyjaśnię nie unikaj mnie proszę-spojrzał na mnie z wielką nadzieją.Nie wszystko widziałam nic mi nie musisz mówić.Od sunęłam się dalej.Nagle Sekwoja zobaczyła mnie i Vane jako demona szybko zleciała i kazała mu aby się od nas odczepił.
dokończ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz