sobota, 11 kwietnia 2015

Początki (od Zuki)

Ziemię pokrywał popiół. W powietrzu unosił się pył. Biała wadera, której imienia nikt nie znał leżała w kałuży krwi. Ledwo widziała spod przymrużonej powieki. Jej ciało było w wielu miejscach obdarte z sierści. Jej podrapany pysk krwawił. Zobaczyła nad sobą sylwetkę wilka. Chwilę później zemdlała. 
Ta wadera to ja, Zuka.
***
-Muzyk! Muzyk! Chodź tu! - zawołałam basiora. 
Oderwał wzrok od jeziora i podbiegł do mnie. To jemu zawdzięczam życie. To on mnie wtedy uratował. Gdy dowiedziałam się, że ktoś może go adoptować nie zastanawiałam się długo. Bł jedyną osobą w watasze, którą znałam. Zajął się mną, pomimo że byłam z innej watahy. 
I że jedtem przeklęta. 
Tak, ciąży na mnie klątwa. Mogę w każdej chwili stać się potworem pożerającym dusze. Jestem Łańcuchem pochodzącym z Otchłani - wiecznego więzienia  dla tych, którzy popełnili grzech śmiertelny. Wydostałam się stamtąd Ścieżką, która otwiera się co jakiś czas. Miałam dość życia w tamtym miejscu. Nikt ze mną nie kontraktował. Nigdy. Widocznie jestem zbyt niebezpieczna. Jako łańcuch przybieram inną formę. Moja sierść czernieje, staję się dużo większa, jak dąb, moje oczy przybierają żółtą barwę. Jedno nie ma źrenicy. Znajdują się wokół niego blizny. Zabijam stalowymi pazurami i kosą, którą trzymam w pysku lub ogonie. 
- Muzyk, szczeniaku! - krzyknęłam, gdy wskoczył mi na plecy. 
- No proszę cię. Pobaw się ze mną! 
- Później. 
Gdy tak szliśmy spotkaliśmy jakiegoś wilka. Przyjrzałam mu się. W moich oczach można było dostrzec mgiełkę. Była to odbijająca się w moich oczach dusza wilka. Muzyk uśmiechnął się i stanął bliżej mnie.
<Wilku?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz